sobota, października 15

"I saw the devil, this morning, looking in the mirror"

Jesteśmy tylko ludźmi. Krzywdzimy, plujemy jadem, obrażamy, nieświadomie czasem powodujemy smutek. Taka jest już nasza natura.
Chcemy być szanowani, wymagamy bycia miłym dla nas, żądamy równości. Wszyscy wiemy, że nigdy tak nie będzie, a ten, kto nie wie tylko się okłamuje.
Każdy człowiek jest inny i inaczej przyjmuje różne wiadomości, nigdy nie możemy być pewni, kiedy przełamie się pewną "granicę" wytrzymałości. Możemy być gwoździem do trumny takiej osoby, nawet dosłownie.
Ale to nie była nasza wina, oczywiście, my tylko wyrażamy swoje zdanie, mówimy, to, co powinniśmy, przecież to była czysta prawda. 


Kurwa, ludzie, szczerze mówiąc gówno mnie obchodzi to, co mówicie. Nie obchodzi mnie to, co mówi o mnie jakaś karyna. Nie obchodzi mnie zdanie też typowych tumblrgirls, sebixów, brudasów, geeków, fuckboy'ów, nerdów, skate'ów, punków czy innych hipsterów.
Szczerze mówiąc to, mam wyjebane na to do tego stopnia, że śmiać mi się czasem chce, z tych wszystkich ludzi, którzy oceniają moje życie, a nie wiedzą, co musiałam na swojej drodze spotkać.
Oceniają mnie, wyzywają od dziwek, szmat, suk, tylko dlatego, że widzieli mnie z chłopakiem.
Szczerze mówiąc żałuję tylko jednego mojego "związku", który był toksyczny. Jestem bardzo szczęśliwa z tym, że nie ciągnęłam tego dłużej, aczkolwiek miał on i tak wielki wpływ na osobę, którą jestem teraz.
O wiele lepiej żyje mi się teraz, kiedy przestałam pochopnie oceniać, kiedy hamuję się z opinią o danej osobie. Staram się w każdym człowieku znaleźć dobrą stronę. Łapię się na tym, że rozmyślam o tym, co musiało się stać w życiu niektórych ludzi, że stali się tacy, czy miała na to wpływ ich rodzina, wydarzenia z przeszłości czy może coś innego.
Na prawdę, nienawidzę ludzi, jako gatunek i codziennie muszę żyć z tym, że jestem jednym z nich. Mimo, że czasem mi się odechciewa jak widzę te fałszywe mordy, które codziennie z uśmiechem mnie witają, pytają, co u mnie, jak życie, a później -z tym samym uśmiechem- obgadują mnie, jak bardzo jestem chujowa, i czego to ja nie robię.
Mimo mojego negatywnego nastawienia do życia, wrodzonego pesymizmu, jestem strasznie szczęśliwą osobą, czasami aż moja radość jest promieniotwórcza. Uwielbiam to, że ludzie patrzą się na mnie, jakbym nagle zmieniła dillera na takiego, co sprzedaje mi mocniejszy towar.
Szczerze mówiąc to mam coraz mocniejszy towar, bo tym towarem są ludzie, do których przywiązuję się coraz bardziej. Oczywiście nie wszyscy, pomijając tą najbliższą rodzinę mam tylko dwójkę przyjaciół.

Chociaż wiem, że nie zawsze jest między nami kolorowo, to nie wiem, jak bardzo załamana byłabym teraz, gdyby nie oni. I chociaż wiem, że przynajmniej połowa (ale śmieszne) z nich tego nie przeczyta, to i tak chciałabym zadedykować ten post dwóm osobom, mimo tego, że możemy się kiedyś rozstać i znienawidzić to chcę, żebyście wiedzieli, że zmieniliście moje życie o jakieś sto siedemdziesiąt dziewięć stopni, bo pewne rzeczy są nadal takie same.
Nie wiem, na prawdę, jaka bym teraz była, gdybym Was nie poznała.

Zabawnej O., z którą miałam wiele śmiesznych przygód i zawsze pozytywnemu A., z którym miałam jedną śmieszną przygodę. Mam nadzieję, że mimo odległości kiedyś to nadrobimy.

Zawsze kochana, śmieszna i gotowa na wszystko Z.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz