niedziela, stycznia 29

Poważne decyzje

Sporo się zastanawiam ostatnio nad szkołą. Zresztą w sumie nowe reformy w tym pięknym państwie też się do tego tematu sprowadzają. Cóż, mnie to ominie, ale nie powiem, jestem bardzo ciekawa.
Jestem w trzeciej klasie gimnazjum, na szczęście, Bardzo cieszę się, że wychodzę z tej okropnej szkoły. Sama nie wiem, gdzie idę dalej. Przez cały czas się waham.
Postawić na przyszłość, przyjaciół czy pasję?
Czuję, że tak, jak z wyborem gimnazjum nie miałam, problemu, bo poszłam po prostu do mojej miejscowości, tak wybór szkoły średniej mnie przeraża.
U mnie to wybór między przyjaciółką, a chłopkiem; szansą odrzucenia, a nowymi znajomościami; życiem z ludźmi których nienawidzę, albo nie znam całkowicie; codziennym spotykaniem ludzi z którymi nie mam ochoty utrzymywać kontaktu, a wiem, że oni będą chcieli ten kontakt utrzymać, a byciem prawie samą; hajsem, a czymś, co mnie interesuje.
Strasznie boję się wziąć odpowiedzialność i ponieść konsekwencje swojego wyboru. Powiem wprost. Mój dylemat to dwa technika: Obsługi Turystycznej lub Organizacji Reklamy.
Z jednej strony geografia oraz ogólnie podróże mnie ciekawią, ale nie wiem, czy aż tak, żeby iść do szkoły z tym związanej, a projektowanie i rysowanie mnie zawsze ciekawiło i wątpię, że mi się to znudzi. Nie widzę swojej przyszłości siedząc w biurze z wycieczkami ani będąc przewodnikiem. Jedyne miasto, w którym mogłabym być przewodnikiem to Warszawa, a tam przyda mi się też historia, która mi nie leży.
Organizacja reklamy to może być praca przy biurku, pasjonuje mnie architektura i sztuka od zawsze. Rysuję i tworzę, ale z tego nie zawsze da się wyżyć.
Z drugiej strony wiem, że do szkoły w jakiej znajduje się moje technikum pójdzie bardzo dużo osób z mojego gimnazjum (w tym, aż 5 osób z mojej klasy na Obsługę Turystyczną), a do tej drugiej nie wybiera się prawie nikt. Obie rzeczy mnie niepokoją.
Ale wybór między chłopakiem, a przyjaciółką mnie rozbraja. Jeśli padnie na któreś z nich to i tak nie będzie wybór przez wzgląd na to, które idzie do jakiej szkoły. To po prostu jedyne szkoły, które biorę pod uwagę. Jeśli byłaby jeszcze jedna dobra w okolicy poszłabym do niej, żeby nie wybierać między nimi.

Skończyłam już narzekać, dziękuję za przeczytanie tego iście rzeczowego problemu, z którym się borykam. Każdy z nas boi się przyszłości, a ja na dodatek boję się dorosłości, która coraz bardziej mnie sięga. 

poniedziałek, grudnia 12

Mgła


Ostatnio nie piszę, jestem trochę zajęta.
Często wpada do mnie moja nielubiana koleżanka. W sumie jest trochę nudna, nie możemy się dogadać. Ja chcę w lewo,ona w prawo. Głównie milczymy, siedzimy i oglądamy seriale, czytamy książki. Ale nigdy nie wychodzimy razem. Nie chcę przedstawiać jej moim znajomym, raczej jej nie polubią. Zresztą sama próbuję ją wyprosić, tak szybko, jak tylko się da.
Zapomniałam wspomnieć, ludzie nazywają ją Monotonia. Dopadła mnie na zakręcie, nie wiem jak mnie znalazła. Od razu chciała ze mną wszędzie iść.
Hmm... do dzisiaj chodzi. Dobrze, że dla innych jest niezauważalna.Nikt nie patrzy a mnie, jak na odmieńca. Coraz częściej wpada też jej przyjaciółka - Samotność. Siedzimy sobie tak razem, smutne, zmęczone. To musi być zabawny widok, siedzących obok siebie trzech dziewczyn,  które nie robią zupełnie nic oprócz gapienia się w jakiś punkt.
Samotność czasem opowiada o swoich miłościach, o takich momentach, które nadawałyby się do filmu. Narzeka, że nikogo nie ma, mówi o tym otwarcie, że po prostu brakuje jej osoby, do której mogłaby się przytulić, porozmawiać o tym, co ją dręczy. Kogoś kto opowiedziałby jej co u niego słychać. Narzeka szczególnie na to, że wokół niej tyle osób jest szczęśliwych z innymi, a ona jest całkowicie samotna.
Boli ją to po prostu. Opowiada o tym, że w sumie cieszy ją widok innych, ale też przytłacza. Każdy jej były chłopak jest szczęśliwy, a ona tkwi gdzieś w czasoprzestrzeni pomiędzy jednym z nich, a chłopakiem, który pewnie jej już nie pamięta.
Czasami wspomni o którymś z nich, uśmiechnie się. Wspomnienia wrócą, ale ona wie, że oni nigdy. 





poniedziałek, października 24

Mam nudne życie. Nie mam co robić. Czuję, że umieram.

Ostatnimi czasy spędzam dużo nad myśleniem nad życiem. Mimo to nie staję się smutna, jak to wcześniej bywało. Myśląc nad życiem myśli się także nad śmiercią.
Wiele rzeczy się ostatnio wydarzyło, czuło się taki oddech śmierci na karku. W moim życiu zaczął się nowy etap, zobaczymy, jak będzie dalej.
Jesteś młody, niezależnie od wieku. Każdy ma jeszcze czas, na serio korzystaj z niego jak tylko możesz. Nie bój się powiedzieć komuś, że kochasz. Nie bój się emocji, reakcji i tego, co pomyślą inni. Nie niszcz sobie życia. Pamiętaj, że to Twoje życie, nikt nie powinien mieć nad nim kontroli, oprócz ciebie. Bądź swoim własnym panem, swoim królem.
Nie bój się żyć. Jest tyle rzeczy, których w życiu nie zrobiłeś. Tyle miejsc do odwiedzenia, tyle osób do spotkania. Nie wiesz, czego chcesz? Nie masz marzeń?
Zadaj sobie pytanie, "czego bym najbardziej chciał?" Pierwsza rzecz, która przyszła ci na myśl? Nie chcesz tego zrobić?
Pamiętaj, nigdy nie jesteś sam. Na świecie jest 7 miliardów osób, z czego nie wszyscy są okrutnymi, podłymi kreaturami. Może gdzieś tam czekają na Ciebie przyjaciele, miłość, rodzina?
Nie bój się poznawać ludzi, daj życiu szansę. Śmiej się, żyj. Masz w końcu tylko jedno życie, nigdy nie będzie lepszej okazji! Nie przekładaj marzeń na: może kiedyś, w przyszłym roku. To po prostu może nie nastąpić.
Spędzaj dużo czasu z osobami, wśród których jesteś szczęśliwa. Nie zapominaj też o tych, którzy tyle dla ciebie zrobili w życiu. Nie zapominaj powiedzieć "dziękuję". Jeśli wiesz, że komuś na Tobie zależy to nie zapomnij napisać tego pieprzonego serduszka na końcu wiadomości.
Kochaj i bądź kochany. Nie przejmuj się opinią innych, rodzina to tylko los na loterii, przyjaciele wybaczają, miłość będzie razem z Tobą, a resztą nie powinieneś się przejmować.
Ale nigdy w życiu nie siej nienawiści i agresji.

sobota, października 15

"I saw the devil, this morning, looking in the mirror"

Jesteśmy tylko ludźmi. Krzywdzimy, plujemy jadem, obrażamy, nieświadomie czasem powodujemy smutek. Taka jest już nasza natura.
Chcemy być szanowani, wymagamy bycia miłym dla nas, żądamy równości. Wszyscy wiemy, że nigdy tak nie będzie, a ten, kto nie wie tylko się okłamuje.
Każdy człowiek jest inny i inaczej przyjmuje różne wiadomości, nigdy nie możemy być pewni, kiedy przełamie się pewną "granicę" wytrzymałości. Możemy być gwoździem do trumny takiej osoby, nawet dosłownie.
Ale to nie była nasza wina, oczywiście, my tylko wyrażamy swoje zdanie, mówimy, to, co powinniśmy, przecież to była czysta prawda. 


Kurwa, ludzie, szczerze mówiąc gówno mnie obchodzi to, co mówicie. Nie obchodzi mnie to, co mówi o mnie jakaś karyna. Nie obchodzi mnie zdanie też typowych tumblrgirls, sebixów, brudasów, geeków, fuckboy'ów, nerdów, skate'ów, punków czy innych hipsterów.
Szczerze mówiąc to, mam wyjebane na to do tego stopnia, że śmiać mi się czasem chce, z tych wszystkich ludzi, którzy oceniają moje życie, a nie wiedzą, co musiałam na swojej drodze spotkać.
Oceniają mnie, wyzywają od dziwek, szmat, suk, tylko dlatego, że widzieli mnie z chłopakiem.
Szczerze mówiąc żałuję tylko jednego mojego "związku", który był toksyczny. Jestem bardzo szczęśliwa z tym, że nie ciągnęłam tego dłużej, aczkolwiek miał on i tak wielki wpływ na osobę, którą jestem teraz.
O wiele lepiej żyje mi się teraz, kiedy przestałam pochopnie oceniać, kiedy hamuję się z opinią o danej osobie. Staram się w każdym człowieku znaleźć dobrą stronę. Łapię się na tym, że rozmyślam o tym, co musiało się stać w życiu niektórych ludzi, że stali się tacy, czy miała na to wpływ ich rodzina, wydarzenia z przeszłości czy może coś innego.
Na prawdę, nienawidzę ludzi, jako gatunek i codziennie muszę żyć z tym, że jestem jednym z nich. Mimo, że czasem mi się odechciewa jak widzę te fałszywe mordy, które codziennie z uśmiechem mnie witają, pytają, co u mnie, jak życie, a później -z tym samym uśmiechem- obgadują mnie, jak bardzo jestem chujowa, i czego to ja nie robię.
Mimo mojego negatywnego nastawienia do życia, wrodzonego pesymizmu, jestem strasznie szczęśliwą osobą, czasami aż moja radość jest promieniotwórcza. Uwielbiam to, że ludzie patrzą się na mnie, jakbym nagle zmieniła dillera na takiego, co sprzedaje mi mocniejszy towar.
Szczerze mówiąc to mam coraz mocniejszy towar, bo tym towarem są ludzie, do których przywiązuję się coraz bardziej. Oczywiście nie wszyscy, pomijając tą najbliższą rodzinę mam tylko dwójkę przyjaciół.

Chociaż wiem, że nie zawsze jest między nami kolorowo, to nie wiem, jak bardzo załamana byłabym teraz, gdyby nie oni. I chociaż wiem, że przynajmniej połowa (ale śmieszne) z nich tego nie przeczyta, to i tak chciałabym zadedykować ten post dwóm osobom, mimo tego, że możemy się kiedyś rozstać i znienawidzić to chcę, żebyście wiedzieli, że zmieniliście moje życie o jakieś sto siedemdziesiąt dziewięć stopni, bo pewne rzeczy są nadal takie same.
Nie wiem, na prawdę, jaka bym teraz była, gdybym Was nie poznała.

Zabawnej O., z którą miałam wiele śmiesznych przygód i zawsze pozytywnemu A., z którym miałam jedną śmieszną przygodę. Mam nadzieję, że mimo odległości kiedyś to nadrobimy.

Zawsze kochana, śmieszna i gotowa na wszystko Z.

środa, sierpnia 31

"Minęło wiele miesięcy, ale mnie nic nie minęło" vol.2

Czasami mam wrażenie, że mimo mijających dni nic się nie zmienia. Codziennie lekko inna twarz w lustrze, Codziennie coś wesołego, smutnego i codziennie ta sama myśl: "a gdyby tak...?"
Nie wiem co mam powiedzieć. Miękną mi nogi, serce. Nie wiem co mogę powiedzieć o wczoraj.
To dziwne uczucie, gdy w jednym momencie jest tak pięknie, przeżywasz najcudowniejsze chwile w swoim życiu, a dzień później żałujesz tego wszystkiego.
Pomimo tego, że codziennie jednym z moich marzeń był wczorajszy dzień to dziś nie chciałabym, żeby to się kiedykolwiek wydarzyło. Po prostu niektóre marzenia powinny zostać tylko i wyłącznie marzeniami.
"Udawajmy, że to się wcale nie wydarzyło"
Pomimo tego, że codziennie jest nowy dzień, nowe przeżycia, to niektóre rzeczy nie zmieniają się wcale. Po prostu nie idzie z dnia na dzień przestać kochać. To tak jakby zniszczyć swoją ulubioną rzecz bez powodu.
Życie jest kruche, miłość jest silna. Niektórzy kochają swojego partnera nawet po jego śmierci. Nie wiem, czy umiałabym pozostać przy życiu w takiej sytuacji.

Pochowam Cię pod najładniejszym, największym drzewem...

Wszystko się zmienia, zmieniają się wszyscy, ale niektóre rzeczy pozostają takie same na długi czas.
Kocham, chociaż nie powinnam. Cholerne 22 miesiące. Kupa czasu, którą jetem w stanie podarować tylko i wyłącznie jednej osobie. Nawet 22 lata, 22 wieki, 22 tysiąclecia to czas który byłabym w stanie ofiarować jednej osobie.


M, wiem, że tego i tak nie przeczytasz, ale czy pamiętasz jak życzyłam Ci nieśmiertelności?
To jest właśnie moje całe życie, które jestem Ci w stanie ofiarować. Moje życie nie jest nieskończone, jednakże nasze wspomnienia nigdy nie umrą. To jest nasza nieśmiertelność.

niedziela, lipca 3

Jak jest w gimnazjum? Czyli opowieści o niespełnionych marzeniach.

Cześć. Niech zgadnę, zapewne ty także musisz chodzić do szkoły. I tak, zapewne lepiej byłoby, gdybyśmy chodzili tam, ale niczego się nie uczyli. Ale to nie miałoby sensu.
Chciałam przyjść i się wyżalić jak bardzo wkurza mnie moje gimnazjum. No więc zacznijmy od tego, że mam bezsensowny plan, którego szczerze nienawidzę i chyba nie tylko ja. Mam także bardzo sprawiedliwe nauczycielki, które nawet, jeśli widzą, że klasa nic nie rozumie i tak idą z tematem dalej, bo nie ma co tłumaczyć, przecież nie siedzimy tam po 7-8 godzin, żeby coś zrozumieć.
Autentyczną sytuacją jest to, że dostałam uwagę za mówienie prawdy mianowicie za zdanie "Kurcze, ale dwa tygodnie temu oni tam mieli takie <pokazuje pudełko 50 cm x 20 cm> pudełko pełne bandaży. Nie sądzę, że tak szybko je wykorzystali" Bandaże były, nie wykorzystał ich nikt, ponieważ tydzień później znalazły się, kiedy jednej z reprezentantek stało się coś w nogę. Na moje pytanie, za co była ta uwaga otrzymałam odpowiedź: "Nie wtrącaj się w nieswoje sprawy"

W mojej szkole jest taki plakat, na którym jest napisane kilka haseł między innymi:
"Zawsze mówimy prawdę" "Uczymy się" "Jesteśmy dla siebie mili" "Jesteśmy uśmiechnięci" itd. Same bzdury. Nic nie szkodzi, że nauczycielki ciągle kłamią i są hipokrytkami. Nic nie szkodzi, że 1/50 gimnazjum ma średnią ocen ponad 4,0. Nic nie szkodzi, że niektórzy z nas nie mają wcale przyjaciół i nie są akceptowani przez resztę. To nic, że ponad połowa chodzi tu z czystego przymusu.
Nie dostaniesz tu dobrej oceny, jeśli twoja nauczycielka cię nie lubi. Pozdrawiam panią od wf, która pomimo to, że miałam drugi najlepszy wynik w bieganiu na 100 m, a szósty na 600 m, podczas gdy dziewczyny o wiele gorsze, które często nie uczestniczyły w lekcji (za co mają jedynki, ale nieważne) dostały ocenę bardzo dobrą, a ja dobrą. Odpowiedzią na pytanie dlaczego było to: "W poprzednim półroczu starałaś się bardziej" Nieważne, że w poprzednim półroczu nie było żadnych zaliczeń na ocenę, że nie robiliśmy prawie nic oprócz gry w piłkę ręczną, a sama widzę swoje postępy w staraniach i z moją kondycją także teraz jest lepiej. Poza tym posumowała moje zachowanie na lekcji wf dwoma słowami (mimo to, że zachowanie i ocena końcoworoczna to zupełnie inna sprawa). Otóż, według niej moje miano to: "adwokat diabła".

Nie rozumiem także tego, jak moja najukochańsza na świecie pani dyrektor (bardzo sarkazm) może obrażać inną szkołę, (nazwijmy ją Y) tylko dlatego, że idzie tam 1/10 osób z mojej podstawówki (w miejscowości X). Dyrektorka swoją wypowiedź argumentuje tym, że to nie ma sensu, ponieważ jeśli mamy jedno gimnazjum i jedną podstawówkę w miejscowości X i gimnazjum w miejscowości Y to znaczy, że 100% osób z podstawówki X powinno iść właśnie do jej gimnazjum X. Teraz ja pokażę swoją perspektywę. Powody dla których inni idą do właśnie tego gimnazjum w innej miejscowości:
1) Gimnajum Y to szkoła niepubliczna, w której trzeba płacić czesne
2) Nie idzie tam cała masa ludzi którzy ledwo zdali podstawówkę
3) Nie ma tam typowych debili, którzy zostają po cztery razy w jednej klasie
4)Chodzą tam osoby, które chcą się czegoś nauczyć
5) Nauczyciele są sto razy lepsi
6) Nauczyciele nie drą się na uczniów
7) W szkole Y wszyscy są tak samo uprzywilejowani, typowe nauczycielskie wywyższanie innych występuje tam naprawdę rzadko
8) Klasy poprzez zaplanowaną przez szkołę integrację różnymi zajęciami są bardziej zgrane. W szkole X klasy zgrane bywają 1 na 5 przypadków
9) Mają o wiele lepsze zasady ( W szkole X panuje rygor: nie można mieć pomalowanych włosów, paznokci, nie wolno nosić makijażu, żadnych tatuaży <nawet tych naklejek, ani zwykłych rysunków na skórze>, zero krótkich spodenek <jedynie takie zakrywające kolano>, bluzek niezakrywających dupy, ani ramion <oczywiście w klimatyzację też nie raczą zainwestować, co za ty idzie - jak jest +25 na dworze to śmierdzi> co najlepsze: hipokryzja, dla całej szkoły mają włączone wi-fi, ale na całym terenie szkoły jest zakaz używania telefonów <nauczycielki oczywiście mogą>
10) W szkole Y nie oceniają cię, jesteś bardziej anonimowy ( w szkole X  nauczyciele mogą ci powiedzieć, że nie podoba im się chłopak z którym się spotykasz i powinnaś z nim zerwać)
11) Mają o wiele więcej atrakcji w czasie roku szkolnego związanych ze świętami, międzynarodowymi dniami.
12) Na ich wycieczki jeździ prawie cała szkoła wyłączając max. 10 osób
13) Jest ich po prostu mniej
14) Poziom nauczania jest wyższy

Nie rozumiem więc jej zdziwienia, skoro tych powodów jest jeszcze więcej. Pewnie zdziwi was też historia z tym, że moja szanowna pani dyrektor na apelu kończącym przedstawiając średnią ocen całej szkoły podwyższyła ją sobie aż o 0,3, co było niemożliwe, ponieważ najwyższa średnią było 3,75, a średnia szkoły wynosiła 3,77. Jeśli chce się oszukiwać, trzeba robić to mądrze. Oczywiście według niej była to drobna pomyłka, ale z tego co ja wiem 4 leży daleko od 7 na klawiaturze. 
Na samym początku mojej kariery w gimnazjum byłam bardzo pozytywnie nastawiona do mojej szkoły, ale to się zmieniło. Dziś nie wiem, jak wytrzymam ostatnią klasę.
Od razu odpowiadam na wasze pytanie, nic, a nic nie zostało podkoloryzowane, ani zmienione. Dziękuję za przeczytanie.

wtorek, czerwca 28

Przyjaźń We Trójkę czyli szybki poradnik- Jak stracić poczucie własnej wartości?

Szczerze mówiąc, nie miałam zamiaru nigdy poruszać tego tematu, ponieważ nigdy mnie dotyczył, do czasu. W pierwszej klasie gimnazjum zaprzyjaźniłam się z pewną dziewczyną. Miałyśmy ze sobą dużo wspólnego, potrafiłyśmy rozmawiać ze sobą godzinami. Zaczęły się wspólne wyjścia, nasza prawdziwa przyjaźń trwała całe (uwaga) półtora roku, co stanowi niemalże jedną dziesiątą mojego życia, więc jak dla mnie to dużo.
Podczas wakacji trochę się zmieniło, mianowicie doszła do nas trzecia dziewczyna. W sumie raczej do niej, ja nawet za nią nie przepadałam. Przez jakiś czas było dobrze. Zaczęło się psuć pod koniec grudnia. Pomimo, że z drugą dziewczyną później miałam bardzo dobre relacje, także razem wychodziłyśmy, ale to nie było to samo.
Moja własna przyjaciółka, która od długiego czasu planowała ze mną sylwestra, spędziła go z drugą. Zabolało, no cóż. Nie wspomnę o tym, że w przerwę świąteczną także ze sobą wychodziły, zapominając o mnie. Należę do osób, które nie lubią się nigdzie wpraszać, więc nie było nawet takiej opcji.
Przez jakiś czas później też było dobrze, a potem nagle cisza. Nie odezwała się ani razu przez dwutygodniowe ferie. Ja sama się odezwałam, podałam jej rękę na zgodę. Ta druga przez cały czas nastawiała ją przeciwko mnie. Coś we mnie pękło, nie umiałam już tak jak kiedyś, zresztą ona też nie zachowywała się tak samo, pomimo tego wszystkiego pomiędzy nami wiało chłodem.
Mimo obiecanej poprawy z jej strony, nie olewania mnie, bywało jeszcze gorzej. Nie przychodziła, kiedy się umawiałyśmy. W końcu "nasze" piosenki, "nasze" wszystkie rzeczy stały się "ich".Patrząc na nie czułam się jak ostatnie gówno. Głupia byłam myśląc, że wynagrodzę to sobie chłopakiem.
Ona, moja jedyna szansa na normalne życie, która niszczyła moje chore plany, miałam w niej oparcie, jak w nikim innym. Nieważne co bym zrobiła, zawsze by mi pomogła.
Zawsze trwało krótko.
Osobiście nie wiem, za co to wszystko. Za prawie dwa lata przyjaźni nawet w najgorszych chwilach? Pomimo tego, że mnie olewała, to ją wspierałam. Dałam jej jeszcze dwie szanse, sama wyciągnęłam do niej rękę. Przestałam spędzać z nią czas, bo odczuwałam, że mnie nie chce. Oczywiście w rozmowach wszystkiego się wypierała. Ona mnie nie olewa, ona mnie nie zostawia samej, ona mnie kocha i nie wyobraża sobie beze mnie życia. 

Ja sobie mogłam wyobrazić, bo ostatnie tygodnie właśnie tak wyglądały. Całkiem niedawno wypowiedziały mi obie wojnę. Miło z ich strony.
Taka była moja historia, jeśli ktoś z was posiada podobną możecie wesprzeć siebie nawzajem lub mnie komentarzem na dole. Dziękuję za uwagę.